ŁKS do Gdyni przyjeżdżał po przyklepanie promocji do elity. Łodzianom w piątkowy wieczór wystarczył punkt, by na sto procent zameldować się w przyszłym sezonie w najwyższej lidze. W razie problemów na wywalczenie brakującego jednego oczka mieli jeszcze w perspektywie potyczkę z Odrą Opole na własnym stadionie w ostatniej kolejce. Komfort ,,rodowitych" przed hitem 33. serii gier był więc spory. Tymczasem Arkowcy musieli walczyć pod sporą presją, z nożem na gardle. Tylko zwycięstwa w ostatnich tygodniach sezonu doprowadzą gdynian do upragnionych baraży. W rywalizacji z łodzianami Ryszard Wieczorek nie mógł skorzystać z pauzującego za kartki Luana Capanniego, w miejsce którego do wyjściowej jedenastki wrócił odbywający karencję w Chojnicach Dawid Gojny. Ten ostatni zameldował się na lewym wahadle, na ,,dziesiątce" szkoleniowiec żółto-niebieskich ulokował Huberta Adamczyka, a Kacper Skóra został tym razem przesunięty do linii ataku u boku Karola Czubaka. Kazimierz Moskal zaskoczył, desygnując od pierwszej minuty Nacho Monsalve zamiast Macieja Dąbrowskiego na środku obrony i Macieja Śliwę zamiast Bartosza Szeligi na lewej stronie ataku. Urazu nie zdążył wyleczyć Milan Spremo, więc na lewej flance defensywy znów plac gry otrzymał Artemijus Tutyskinas.

Na początku spotkania goście próbowali rozgościć się na połowie Arki, ale z ich poczynań nie wychodziło nic konkretnego. Kiedy natomiast do głosu doszli piłkarze Wieczorka, akcje w polu karnym zaczęły się materializować. W 7. minucie Adamczyk rozegrał piłkę ze Stępniem na prawym skrzydle, ten drugi perfekcyjnie wyłożył futbolówkę na 13. metr Stolcowi, ale obrońca żółto-niebieskich w znakomitej sytuacji nieczysto trafił w piłkę i ta przeczołgała się obok prawego słupka bramki łodzian. W odpowiedzi Śliwa uderzał z 25 m po ziemi obok bramki Kajzera. W 13. minucie Gojny dośrodkowywał z rzutu rożnego, Bobek wypiąstkował futbolówkę poza szesnastkę, lewy wahadłowy Arki zebrał piłkę, zagrał w pole karne, tam Gol odegrał na jeden kontakt pod nogi Adamczyka, 25-latek znalazł sobie miejsce do strzału i spróbował zaskoczyć zasłoniętego Bobka, golkiper ŁKS-u zdołał sparować futbolówkę do boku, ale wobec dobitki Stolca był już bezradny i Arkowcy objęli prowadzenie. Gdynianie zamierzali pójść za ciosem. Kilka minut później Stępień dograniem w szesnastkę szukał Skóry, a 19-latek został poskrobany przez Mokrzyckiego i upadł, więc sędzia Arys wskazał na wapno. Do rzutu karnego podszedł Adamczyk, ale wykonał tę jedenastkę fatalnie i Bobek odbił piłkę przed siebie - uczynił to jednak wprost pod nogi ,,Adamsa", który mając przed sobą leżącego golkipera... nieprawdopodobnie spudłował z trzeciego metra, strzelając Panu Bogu w okno. Po chwili Adamczyk został zmuszony do opuszczenia boiska na noszach w wyniku kontuzji. Dopiero wówczas do głosu doszedł ŁKS. Pirulo z dwoma obrońcami na plecach poszukał miejsca do strzału przed polem karnym, uderzył w środek bramki, natomiast Kajzer ze spokojem złapał piłkę. Po upływie pół godziny gry Milewski odebrał futbolówkę Kowalczykowi 30 m od bramki przyjezdnych, odegrał do Czubaka, a lider klasyfikacji strzelców I ligi błyskawicznie spróbował szczęścia strzałem po ziemi sprzed szesnastki, ale piłka powędrowała trzy metry obok prawego słupka. Kilka minut później Skóra uderzał z rzutu wolnego z 25 m, jednak wyraźnie przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Przed przerwą Trąbka usiłował jeszcze pokonać Kajzera z 16 m, natomiast bramkarz Arki zachował czujność. Do przerwy piłkarze Wieczorka prowadzili 1:0.

W drugiej połowie żółto-niebiescy wciąż harowali na całym boisku i pracowali w defensywie, ale czystych sytuacji po obu stronach było już znacznie mniej. Po godzinie gry Haydary strzelał z dystansu, jednak była to próba mocno niecelna. W 77. minucie przestrzeń do uderzenia po ziemi z 25 m znalazł sobie Milewski, natomiast Bobek spokojnie sobie w tej sytuacji poradził. Minuty mijały, Arkowcy - mimo widocznej ambicji i walki - słabli fizycznie, a ŁKS coraz wyraźniej dochodził do głosu. Łodzianie nie byli w stanie wypracować sobie klarownych okazji, ale często wizytowali na połowie podopiecznych Wieczorka. W 84. minucie Ibe-Torti przedzierał się lewą stroną, podał do znajdującego się w środkowej strefie boiska Kowalczyka, ten przestawił sobie Azackiego, znalazł wolną przestrzeń, przebiegł kilka metrów, nie zdążył do niego Stolc, a młody pomocnik ŁKS-u już strzelał po ziemi przy prawym słupku Kajzera. Bramkarz Arki spóźnił się z interwencją, a futbolówka zatrzepotała w siatce i ,,rodowici" doprowadzili do wyrównania. W 90. minucie jeszcze Żebrowski nieczysto uderzał z pola karnego, futbolówka trafiła pod nogi Czubaka, 23-latek miał piłkę meczową, ale zbyt długo zbierał się do wykończenia i został zablokowany przez Mokrzyckiego. Skończyło się więc na remisie 1:1, który dał Łódzkiemu Klubowi Sportowemu awans do Ekstraklasy, a Arkę postawił w bardzo trudnej sytuacji.

Za dzisiejsze zawody Arkowcom należą się słowa pochwały. Żółto-niebiescy zagrali dobry mecz, pracowali na całej długości boiska, wychodzili do pressingu, wzajemnie sobie pomagali. Długo prowadzili, co stanowiło zasłużoną konsekwencję ambitnej postawy na murawie i obrazowało przebieg rywalizacji. W końcówce opadli jednak z sił, co poskutkowało utratą bramki i zwycięstwa. Przez cały sezon w 17 spotkaniach na własnym boisku Arka zanotowała 3 zwycięstwa, 7 remisów i 7 porażek. To bilans wstydliwy i kompromitujący, biorąc pod uwagę, że ten zespół miał aspiracje awansu do Ekstraklasy. Teraz tylko cud wprowadzi gdynian do baraży, bo w tym momencie co prawda podopieczni Wieczorka znajdują się na 6. miejscu z przewagą jednego punktu nad Stalą Rzeszów, ale zawodnicy z Podkarpacia w tej kolejce zmierzą się jeszcze na wyjeździe z GKS-em Tychy, a w ostatniej serii gier podejmą na własnym boisku Skrę Częstochowa. Projekt Jarosława i Michała Kołakowskich całkowicie zawiódł, a te rozgrywki stanowią jedną wielką galerię rozczarowań. Nic dziwnego, że na ostatnie doniesienia medialne o możliwości przejęcia klubu przez Marcina Gruchałę i grupę gdyńskich biznesmenów związanych z regionem i Arką, Górka zareagowała okrzykiem ,,koniec kariery, Kołaki, koniec kariery". Mamy nadzieję, że to ostatnie dni tej familii nad morzem, a w niedalekiej przyszłości będzie możliwe rozpoczęcie budowy stabilnego, silnego klubu opartego na dumie z gdyńskich korzeni. Sezon Arka zakończy w Niecieczy - za tydzień w sobotę o 17:30 zmierzy się w gminie Żabno z popularnymi ,,słoniami".


Arka Gdynia - ŁKS Łódź 1:1

Bramki: Stolc 13' - Kowalczyk 84'

Arka: Kajzer - Marcjanik, Azacki, Stolc - Stępień, Milewski (89' Zieliński), Gol, Adamczyk (23' Haydary), Gojny - Skóra (81' Żebrowski), Czubak.

ŁKS: Bobek - Dankowski, Monsalve, Marciniak, Tutyskinas (79' Ibe-Torti) - Mokrzycki, Kowalczyk (89' Ochrończuk), Trąbka - Pirulo (89' Dąbrowski), Śliwa (61' Szeliga) - Janczukowicz (79' Jurić).

Żółta kartka: Pirulo.

Sędzia: Karol Arys (Szczecin).

Frekwencja: 7555.

W 21. minucie Aleksander Bobek obronił rzut karny wykonywany przez Huberta Adamczyka.