Piąta drużyna w tabeli I ligi kontra jej wicelider. W sobotnie wczesne popołudnie w Gdyni zmierzą się zespoły, o których przed rozpoczęciem rundy mówiło się głośno w kontekście walki na noże o drugie miejsce premiowane bezpośrednim awansem do Ekstraklasy. W życiu tak już bywa, że po szumnych zapowiedziach zazwyczaj przychodzi moment ich rzetelnej weryfikacji z faktami. Karty na stół, los mówi ,,sprawdzam”, krótka piłka, masz atuty albo ich nie masz i sprawa jest czarno-biała. I oto na horyzoncie podopieczni Dariusza Marca widzą taką właśnie weryfikację. W hicie 20. kolejki I ligi Arka podejmuje na Stadionie Miejskim Górnika Łęczna i będzie to dla niej mecz o sześć punktów.

Ekipę zielono-czarnych dokładniej charakteryzowaliśmy przed miesiącem w zapowiedzi rywalizacji pucharowej. Tym razem przypomnimy więc w telegraficznym skrócie: Kamil Kiereś zbudował na Lubelszczyźnie wyśmienitą linię defensywy (drugi wynik w lidze pod względem najmniejszej liczby straconych bramek), ale nie zaniedbał też siły ognia, doprowadzając ze swoimi zawodnikami do bardzo wysokiego poziomu stałe fragmenty gry, umiejętnie wykorzystując podwieszonego napastnika Pawła Wojciechowskiego zainstalowanego za plecami Bartosza Śpiączki i sprawnie wykorzystując skrzydła, na których występują wymiennie Serhij Krykun, Michał Mak, Aleksander Jagiełło i 20-letni Bartłomiej Kukułowicz. Co zmieniło się na przestrzeni ostatnich kilku tygodni? Przede wszystkim pozycja Górnika w walce o awans do Ekstraklasy. Beniaminek I ligi na wiosnę zdążył już wrócić z kompletem punktów z wyjazdów do Bełchatowa (2:1) i Rzeszowa (2:0), przez co awansował za plecy Niecieczy, nad Arką ma już sześć punktów przewagi i w tym momencie prezentuje chyba najbardziej dojrzały (może obok GKS-u Tychy) futbol spośród szerokiego grona kandydatów do czołowych lokat. W sobotę piłkarzy Kieresia czeka czwarta delegacja po przerwie zimowej, z czego druga do Gdyni. I trzeba powiedzieć, że ich szanse na rehabilitację za pojedynek rozegrany w lutym są obiektywnie nie najmniejszych rozmiarów. Łęcznianie grają bardzo pragmatycznie i do bólu skutecznie. Nie stwarzają sobie wielu sytuacji podbramkowych, ale wykorzystują je z cynizmem godnym Izabeli Łęckiej. Na sobotnie zawody do ich składu wróci nareszcie Bartosz Śpiączka, dotychczas odbywający karę czterech spotkań zawieszenia za czerwoną kartkę z meczu ze Stomilem, kiedy bez piłki chciał zabić Wojciecha Łuczaka. Można się też spodziewać, że Kamil Kiereś – podobnie jak Tomasz Tułacz w miniony weekend – wyciągnął wnioski z przegranej potyczki pucharowej i tym razem jego zespół będzie się prezentował na placu gry w sposób dużo bardziej uporządkowany. Słowem – to będzie niezwykle ciężkie dla Arkowców 90 minut.

Tym bardziej, że kadra żółto-niebieskich przechodzi obecnie przez poważny egzamin. Jeśli utrzymane zostanie tempo wypadania zawodników przez kontuzje, niedługo w składzie gdynian możemy spodziewać się Jarosława Kołakowskiego czy żony Dariusza Marca. Z urazami różnego typu zmagają się Juliusz Letniowski, Rafał Wolsztyński, Michał Marcjanik i Arkadiusz Kasperkiewicz, z wiadomych względów nie gra Mateusz Młyński, poza składem znajduje się Jakub Wawszczyk, a w sobotę zabraknie też pauzującego za kartki Adama Dei. I tutaj trener Marzec może już powiedzieć ,,Houston, mamy problem”. Skonstruowanie środka pola żółto-niebieskich w trybie doraźnym przypomina teraz grę w Tetrisa. Sytuacja kadrowa gdynian nie jest kolorowa, ale na jej poprawę z pewnością nie wpływają treningi na sztucznej murawie, przez które Arkowcy mają ciężkie nogi i jest łatwiej się poharatać. Trzeba jednak powalczyć tym materiałem, jakim na ten moment dysponujemy. Liczymy na mocną chęć rehabilitacji za wstydliwą klęskę w Niepołomicach. By operacja zakończyła się sukcesem, trzeba zagrać dokładnie tak, jak żółto-niebiescy zrobili to z Górnikiem Łęczna w Pucharze Polski – szybko, dokładnie, grać piłką, szukać okazji do strzału. Dodajmy też (z przymrużeniem oka), że co drugi mecz na wiosnę wychodzi podopiecznym Marca dobrze, a teraz wypada właśnie kolej tego dobrego występu.

Górnik Łęczna, GKS Jastrzębie, Puszcza Niepołomice, Puszcza Niepołomice, Górnik Łęczna… Początek roku, przynajmniej jeśli chodzi o rywali, jest dla Arkowców wyraźnie monotematyczny. Przypomina jazdę na karuzeli, na której kręcimy się w kółko i nieustannie widzimy te same siedziska – tyle, że znajdując się naprzemiennie po różnych stronach świata. Podobnie sprawa wygląda zresztą z formą żółto-niebieskich, orbitującą dookoła własnej osi. Jak wiadomo, od przesadnie długiego kręcenia się na karuzeli można dostać nudności i poczuć się gorzej. By nie dopuścić do takiego stanu rzeczy, trzeba w odpowiednim momencie karuzelę opuścić. Mamy nadzieję, że gdynianie również zejdą z obiektu w najlepszym czasie i ustabilizują swoją dyspozycję na wysokim poziomie. Bój z Górnikiem Łęczna będzie walką wagi ciężkiej, zwłaszcza w kontekście sytuacji punktowej. Liczymy na dwustuprocentowe zaangażowanie podopiecznych Dariusza Marca, liczymy na dobrą grę, nade wszystko liczymy na zwycięstwo. Nasza Areczka ole, żółto-niebieska ole!